piątek, 31 stycznia 2014

Dziurka od klucza

Dziurka od klucza znajduje się na ul.Radnej na Powiślu, jest maleńkim lokalem mieszczącym 7 stolików o które ciężko, więc rezerwacja jest konieczna. Wnętrze jest bajkowe, niczym z Alicji w Krainie Czarów. W Dziurce byłam już wielokrotnie ponieważ na tą chwilę jest to moje ulubione miejsce na makaron w Warszawie.



Jeśli chodzi o menu jest karta stała oraz karta, która zmienia się codziennie dlatego każdego dnia możemy zjeść zupełnie inny makaron, wszystko ze świeżych, sezonowych produktów.



Jeśli Ci się spieszy i masz ochotę na szybki obiad to nie idź na Dziurki. W Dziurce jedzenie się celebruje i sam klimat jest dosyć melancholijny. Przystawkę dostałam dopiero po 40 minutach czekania więc gdyby mi się spieszyło byłabym już mocno wkurzona. W Dziurce po prostu wszystko odbywa się bez pośpiechu.


Długo oczekiwana bruschetta jest smaczna, ale przeciętna, czegoś mi w niej do smaku brakuje i nie bardzo jestem w stanie zrozumieć czemu aż tyle trzeba było na nią czekać.


Po kolejnych 20 minutach dostajemy makarony, na które jak zawsze warto było czekać. Pierwszy to makaron czarny z krewetkami, pesto i pomidorkami koktajlowymi, drugi z kurczakiem i borowikami. Obydwa bez zarzutu, ilość dodatków spora, ale zrównoważona, krewet nie musimy szukać. Jakość i świeżość produktów czuć przy każdym kęsie.
Jednym słowem makaron idealny. Na zdjęciach nie prezentuje się tak dobrze jak w rzeczywistości.



Na makaronach w dziurce jeszcze nigdy się nie zawiodłam, w Warszawie jest to jak na razie mój nr 1, każdy znajdzie coś dla siebie, a przez to, że menu zmienia się codziennie nigdy się nie znudzą. Jest to idealne miejsce na randkę, gdzie nikomu się nie spieszy, długie rozmowy i patrzenie sobie w oczy :)

W Dziurce mają też najlepszą lemoniadę na świecie z dodatkiem granatu,  w zimę też w wersji hot.


Dziurka od klucza
ul.Radna 13, Warszawa, Powiśle

FB
www

Alicja Jurkowska

środa, 29 stycznia 2014

A nóż !

A nóż mieści się na ulicy Różanej na warszawskim Mokotowie, uliczka jest mała i ma ten fajny mokotowski klimat. Ogólnie bardzo cieszy mnie fakt, że Mokotów ostatnio tak mocno rozwija się kulinarnie.

Jest nowocześnie i przytulnie, do tego bardzo przyjemnie, dużo drewna, świetne lampy. Lokal nie jest duży, ale przestronny, na środku stoi duży długi stół, ale są też mniejsze pojedyncze stoliki.

Jak wchodzimy do lokalu jest sporo ludzi i panuje lekki chaos, przez chwilę zastanawiamy się czy kelner podchodzi czy składa się zamówienie przy barze, na szczęście podchodzi do nas zanim zaczynamy się denerwować.



Menu jest krótkie i ciekawe, znajdziemy w nim makarony, pizze, burgery, 3 dania główne ( stek wołowy, łosoś, ośmiornica), bardzo ciekawe śniadania, zupy i przystawki.  Pierwsze danie to udon z warzywami (marchewką i ogórkiem ), tajskim sosem, orzechami, kolendrą i kiełkami  do wyboru z kurczakiem, krewetkami lub tofu- 28 zł. Przez chwilę się zastanawiam czy zamawianie azjatyckiego makaronu w nie azjatyckiej knajpie to dobry pomysł ale okazuje się strzałem w 10 ! :)


Po pierwsze połączenie smaków niebanalne, sos taki słodko kwaśny z lekką, ale bardzo lekką nutką ostrości. Dużym zaskoczeniem jest solidna ilość krewetek, bo nie rzucone 5, że ledwo można je znaleźć ale naprawdę spora porcja. Po prostu dla mnie połączenie wszystkiego co miałam na talerzu - obłęd kulinarny, byłam w siódmy niebie jedząc ten makaron - jeden z lepszych jakie jadłam. Pyyycha !

Burger niestety osobiście mnie nie zachwyca, jest suchy z twardą bułką, jest pomidor i kawałek sałaty, papryczki i sos oddzielnie, ale zdecydowanie czegoś mi w nim brakuje, zapycham się po paru kęsach. Z całego burgera zdecydowanie najlepsze były frytki.



Na makaron z pewnością wrócę, na burgera na pewno nie, jest jeszcze kilka innych dań do przetestowania czy są dobre czy nie to się jeszcze okaże. Samo miejsce w sobie jest bardzo przyjemne, dlatego jeśli będziecie w okolicy wpadnijcie koniecznie.


ul. Różana 30, Warszawa, Mokotów

Alicja Jurkowska

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Ryby z Ustki !

Hala Mirowska powoli odkrywa przede mną swoje tajemnice, po ponad roku robienia tu codziennie zakupów, dalej mnie zaskakuje. Znajduje w niej wszystko co tylko potrzebne, od świeżych owoców i warzyw, zioła, mięsa od rzeźnika (w tym duży wybór cielęciny i jagnięciny), różnego rodzaju mąki, przyprawy, oscypki od górala (tylko w czwartki), polskie sery, miody, orzechy po świeże ryby.


Właśnie tu mieści się sklep "Ryby z Ustki" znajdziemy w nim duży wybór świeżej ryby, wędzonej ryby, śledzi a nawet szprotek w puszce. Często wpadam tu po łososia, dorsza czy pstrąga, przymierzam się też do szczupaka czy dorady, bo tak naprawdę każdego dnia znajdziemy tu inną rybkę.



Jednak absolutnym hitem tego miejsca jest to, że rzeczywiście przez chwilę możemy poczuć się jak nad morzem ponieważ działa tu smażalnia :) Warunki oczywiście nie powalają, kilka plastikowych stołów i krzesełek ale to właśnie oddaje klimat miejsca. Zamawiam wybranego wcześniej okonia, surówka gratis, płacę 14 zł za porządny kawałek rybki. Jest pyszna i świeża, przez chwilę czuję się jak na wakacjach. Słyszałam plotki o pyszne zupie rybnej, która akurat nie mieści mi się już w brzuchu, ale na pewno po nią wrócę.



Jeśli szukacie w Warszawie świeżej ryby to bardzo polecam to miejsce, szczególnie we wtorki i czwartki jest największy wybór. Można kupić sobie rybkę na obiad do domu lub wpaść na pyszny obiad ;)


Alicja Jurkowska

wtorek, 19 listopada 2013

MOMU.gastrobar

Gościem MOMU.gastrobar byłam już niejednokrotnie, ponieważ jest to miejsce idealne na wieczorne spotkania z przyjaciółmi. Jednak oprócz szerokiego wyboru świetnych kolorowych drinków MOMU ma do zaoferowania również ciekawe menu, w którym znajdziemy  przekąski, pizze, makarony, burgery - kuchnie całego świata. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że tam gdzie jest wszystko nie będzie najlepszej jakości, jednak na jedzeniu w MOMU jeszcze anie razu się nie zawiodłam. Menu zmienia się też co jakiś czas więc nie może się znudzić.

Hod dogi są w zasadzie najlepsze i najciekawsze jakie do tej pory jadłam. Znajdziemy w nich różnego rodzaju dodatki.



Pizzy trochę się bałam ponieważ mam już w Warszawie kilku faworytów nie do przebicia, jednak pizza w MOMU miło zaskoczyła i naprawdę dała radę - tzn jadłam lepsze, ale ta jest również godna polecenia, cienkie ciasto, zbilansowane dodatki.


Przekąski rewelacja, fajnie podane, różnorodne - od różnego rodzaju past, po owoce morza i szaszłyki !


W MOMU codziennie serwowane są też lunche, do wyboru 2 zestawy tańszy za 19 zł i droższy za 25 zł + zupa i deser. Wzięłam ten za 19 ponieważ było już koło 16 i został jeden (lunche są serwowane do wyczerpania ) czyli hod dog berliner + zupa tom yum z krabem i czekoladowa panna cotta. Na początek ku mojemu zdziwieniu zupa i deser. Jeszcze większe zdziwienie było jak zobaczyłam wielkość szczególnie zupy bo mały deser jest dla mnie jeszcze ok. W sumie nigdy nie spotkałam się z tak malutką zupą, niestety bo była bardzo dobra, Momu po prostu traktuje mini zupy jako dodatek gratis.

Wielkością natomiast nadrobił hod dog podany z solidną porcją frytek i pyszną sałatką, na tyle nadrobił, że nie udało mi się zjeść dania w całości. Musicie koniecznie spróbować tych hod dogów bo są naprawdę pyszne.

W MOMU klimat jest bardzo przyjemny, wnętrze ładne z widokiem na otwartą kuchnię. Polecam szczególnie na wspólne jedzenie i rozmowy przy drinku z przyjaciółmi.


MOMU.gastrobar
ul.Wierzbowa 11


Alicja Jurkowska


czwartek, 29 sierpnia 2013

Lunch w Głodomorach - obiad jak u mamy

Restauracja Głodomory mieści się na warszawskim Żoliborzu który ostatnio mocno odżył kulinarnie. Pierwszy raz trafiłam tu na sobotnie śniadanie, które mimo odgrzewanej bułki było nie dość, ze bardzo dobre to i porcja solidna. Śniadań kilka wersji każdy znajdzie coś dla siebie.

Głodomory są restauracją z bardzo przyjemnym, nowoczesnym wystrojem serwującym tradycyjne dania kuchni polskiej czyli takie jakie znacie z rodzinnych obiadków : wszelkiego rodzaju kotlety,pierogi, zupy, śledzie, kiełbaski, tatar, buraczki. Wszystko to co kojarzy mi się z obiadem u Babci a czego sama nie gotuję w domu ( właściwie nie wiem dla czego i chyba pora to zmienić).




Do Głodomorów wpadam w porze lunchowej dlatego zamawiam lunch. Zupa pomidorowa i kotlety mielone trochę inne niż mielone, których nazwy nie pamiętam + kompot - 21 zł. Minusem na pewno jest to, że jest tylko jeden zestaw do wyboru więc na pewno nie jest to dobre miejsce dla osób nie jedzących mięsa.

Zupa pomidorowa pierwsza klasa, w końcu nie krem z pomidorów tylko prawdziwa pomidorówka z makaronem i śmietaną, dobrze przyprawione naprawdę niczym u mojej Babaci - pycha.



Głupio mi, ale nie przypomnę sobie nazwy kotletów, mielone tylko z dodatkiem szczypiorku w środku i trochę spłaszczone :) Do tego ziemniaczki z wody i surówka. Na zdjęciu porcja nie wygląda na ogromną, ale uwierzcie, ze ledwo ją zmieściłam a najedzona była potem cały dzień. Bardzo pożywny lunch :)
Co do drugiego dania brak absolutny brak zastrzeżeń.




Z Głodomorów wyszłam najedzona i z dobrym humorem, brakuje mi na co dzień takiej kuchni bo zapominam o niej wymyślając na obiad coraz to różniejsze i nowe dania dlatego lunch tu sprawił mi ogromna frajdę i przeniósł w czasy dzieciństwa i obiadów w domu. Na resztę dań z menu na pewno wrócę bo Restauracja Głodomory jest dla mnie miejscem do którego chce się wracać, dobre jedzenie, fajny klimat ładne wnętrze. Przy okazji może zacznę częściej robić mielone ;)

Restauracja Głodomory
ul. Mickiewicza 23, Warszawa


Alicja Jurkowska